wtorek, 18 sierpnia 2009

I znów u koniczyny


Ponieważ z kopytkami jest lepiej a i sama koniczyna jakaś taka milsza, zdecydowałam się poprosić Sylwię o pomoc i wsparcie. Jednym zdaniem. Andi zaczyna wdrażać się pod siodło, zaś ja na siodło ;)

Nie ma co pisać, poza tym, że Sylwia pieknie do konia mówi a ja bełkoczę coś bez ładu i składu. Jak się bawię z koniczyną, koniczyna przez większość czasu się zastanawia - o co chodzi...
(Alle o sooo choosii???)
Zakwasy w rękach mam takie, że mnie boli jak stukam w klawisze. Może w końcu mi mięśnie narosną?

A z resztą nie chce mi się pisać. Chce mi się spać.
A powinnam jeszcze poszukać opiekunek i odwiedzić pracę. Ale już nie dzisiaj. Na szczęście.

Bu nam kibicował i z nerwów obgryzał futerał na aparat

Kobieto, ruuchyy!

Stój szalona!

No, tak jest dobrze.

Ukłon proszę

I relaksik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz