Ja mam właśnie taką lichą i marną nadzieję, że jednak będzie lepiej. Może kopyta się nam rozprostują. Może Rumburak nie będzie u nas gościł co weekend. Może schudnę jeszcze z 5 kilo. Może Prezesowi zęby w końcu wyjdą. Może...
...Chociaż podobno w 2012 ma być koniec świata, bodajże w grudniu. A poza tym wszyscy umrzemy.
No więc pomalkontenciłam i spieszę się chwalić koniem. Bynajmniej nie mną.
Koń wszedł na podest. Tara! Fanfary poproszę!
Widzisz? Widzisz? Stoję!
W druga stronę też potrafię (czyli dar przekonywania Sylwii).
Ja taka mała, a ty taka ogromna...
Na odległość liny.
I Prezes... korzystający z późnoletniego słonka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz