wtorek, 14 grudnia 2010

Białe kopyto

No i na koniec kopyto białe. Ingerencja w nie jest...
...mocna.
Ale kiedy patrzę na poniższy obrazek, to jednak stwierdzam że kiedyś nawet nie śmiałam marzyć o takim kształcie.

W stój, koniczyna normalnie obciąża te nogę, stawia ją prosto na ziemi. Kiedyś w takiej sytuacji opierała się tylko wewnętrznym czubkiem kopyta. Poruszała się na 3 nogach, białą podpierając. No ale wróćmy do teraźniejszości… Pomoże nam ten obrazek (biedny właściciel tej nogi).

Kiedy tak patrzę na zdjęcie przez przekrój tego kopyta, to widać, że Andi miała podobny problem. I patrząc na pierwotny kształt jej kopyta, kojarzy mi się ono z krępowanymi stopami chińskich dziewczynek.

I teraz myślę, że metoda wydłużania pazura może być odpowiedzią na ten problem. Jasne, że następuje odrywanie się ściany przedniej, tworzy klin rogowy na podeszwie i kość ma więcej miejsca. To jest trudne dla mnie, bo na kursach larsowych, do głowy mi wtłoczyli zasadę – długi pazur źle, punkt odbicia powoduje oderwanie ściany (po cichu marzę o tym, że kiedyś te nogi będą tak zbalansowane, że wystarczy struganie higieniczne, a nie jak teraz lecznicze).

Po najnowszym zdjęciu widać też, że upakowała się strzałka gąbczasta i skostniała chrząstka jest ułożona bardziej fizjologicznie (tylna górna część kopyta, nad linią koronki nie jest już tak wubrzuczona). Ale to może tez być efekt wizualny związany z tym, że kopyto nie jest już podwinięte do środka (hurra), przez co, patrząc z boku, ma krótszą ścianą przedkątną i boczną.

I cóż, pozostaje mi czekanie na dalsze zmiany.

3 komentarze:

  1. Tak sobie myślę, że "zafundowanie zmian ochwatowych" (czubek narty to przecież "odgięcie" czubka kości kopytowej do przodu) wynikających z wyciągniętego pazura, to jest właśnie to, czego takim kopytom potrzeba, żeby tę kość WYPROSTOWAĆ... wiec podejście wygląda logicznie. U Akorda też nie cofam punktu odbicia wcale - choć on akurat nie ma takiej płetwy, choćbym chciała, nie zahoduję, nie mam z czego - startowaliśmy z czegoś jak ten przekrój, "kopyto zwinięte w kulkę przód-tył"...
    Zmiany u Andi bardzo pozytywne, widać więcej komfortu w obciążaniu nogi, a w ruchu kobyła wyraźnie swobodniejsza, super! Kibicuję dalej :)

    ...i melduję, że stosuję z powodzeniem, choć wybiórczo, wiedzę z kursu Strasser ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. eee... tam, Wy mieliście gorzej zawiniętą tą nogę. No ja widzę, że Strasser patrzy na kopyta od drugiej strony często. Tutaj plan jest taki - rozciągnięcie pazura, zaadoptowanie się kopyta i odbudowanie listewek. I nóżka jak nowa ;) I tak się zastanawiam, jak to jest z tymi końmi, które mają już dostosowane kopyta do sztorcowego ustawienia. W sensie kość jest prawidłowo zbudowana, ale mięśnie i ścięgna dopasowały się do wysokich piętek i reszta kopyta też. Ja bym chyba próbowała na siłę (aczkolwiek delikatnie) obniżyć to kopyto. Bo pamiętałabym ciągle o tym nadmiernym obciążeniu kości z przodu.
    A co Ty sądzisz? Chodzi mi o aktualną dyskusję na r-v w wątku kopytowym?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciężko powiedzieć... zostanę przy bezpiecznym "to zależy" ;)

    Nawet przy A., którego w końcu widzę i "znam", decyduję z werkowania na werkowanie co będę robić. On mi mówi - chodząc lepiej albo gorzej - czy mam się trzymac obranego kursu czy szukac z innej strony. Nie chcę się uczepić teoretycznego poglądu, który będzie mnie trzymał jak kula u nogi - to koń jest najważniejszy - cokolwiek, co mu pomoże, a w obrębie tego: najmniej inwazyjnie/boleśnie jak się da :)

    OdpowiedzUsuń