niedziela, 27 marca 2011

bredzę bez sensu i przeklinam

Wróciłam z seminarium kopytowo-żywieniowego.
Mózg mi się zlasował.
Jestem naprawdę zmęczona.

Włącza mi się w związku tryb „po najmniejszej linii oporu”. Nie mam siły brać udziału w inteligentnej konwersacji. I już na pewno nie chce mi się wczuwać w nastrój rozmówcy. No i wychodzi ze mnie moja siermiężna natura. Na dukanowym forum, dziś wieczorem rzuciłam krwistą dupą i pewnie bym i kurwę dodała, ale nie było ku temu potrzeby. A szkoda. Chociaż mogłabym napisać że Śliwka wykurwiście wygląda. Ale napiszę jej tak, jak jeszcze schudnie trochę.

Bredzę bez sensu.

I jeszcze w padam w moralizatorski ton. Straszne. Jak siebie czytam, to mam ochotę się pizgnąć przez łeb. Piszę jakbym wszystkie rozumy pozjadała. Laska przekroczyła 30 to jej się w odwłoku poprzewracało. A co ona wie o życiu, ta pieprzona malkontentka. Mąż w porządku, dziecko w miarę ok, w rodzinie dalszej i bliższej poziom patologii w normie. Ani gruba (już), ani chuda, ani ładna, ani brzydka. Ot przeciętna. I czemu się mądrzy toto? Odpowiem. Ostatnio bywam coraz częściej szczęśliwa pełnią życia. I mądrzeję. Malkontentka rulez!

Dalej bredzę. I przeklinam. I bym sobie zapaliła, ale nie mam ochoty, a dla idei to jakoś tak głupio w tym wieku.

Dzisiaj z przykrością stwierdziłam, że obwisam. Cyc już nie ten, skóra na udach jakaś nieudana. Wraz z postępującym ubytkiem tkanki tłuszczowej, coraz wyraźniej jestem zmuszona skonfrontować się z własną cielesnością. Każdy dzień i każda godzina przybliżają mnie ku byciu starą kobietą. Mam tylko nadzieję, że nie starą zrzędliwą babą. Zgadzam się na Babę Jagę.


…o kursie wkrótce…

1 komentarz:

  1. A ile kosztuje tak średnio miesięcznie takie utrzymanie konia?

    OdpowiedzUsuń