wtorek, 15 marca 2011

usłanie różami

Ten tydzień mnie nie oszczędza. Miałam zacząć pracę z przytupem, a tu…zima.
Najpierw Prezes się rozchorował. Potem ja. Do tego Andrzej poleciał do krainy Harrego Pottera i zostawił mnie samą. Siedzę teraz niechlujnie zawinięta w szlafrok z niemiłosiernie zagluconym Prezesem przy boku. Popijam herbatkę z cytrynką i ponuro kontempluję dzień dzisiejszy. Acha, dodam, że moje mieszkanie wygląda jak po przeszukaniu. To robota Pana Bu. Ja dzwoniłam do klientów (z bolącym gardłem nie jest to łatwe, ciekawe kto to doceni) a Prezes radośnie grzebał w dokumentach.

Dzisiaj też zaliczyłam najdziwniejszą rozmowę telefoniczną z klientem. Zachwalałam produkt mojego nowego pracodawcy, jednocześnie podcierając tyłek Prezesowi, który w akurat tym doniosłym momencie postanowił zrobić kupę. Umawiałam się na czwartkowe spotkanie biegnąc do wucetu z nocnikiem w jednej a telefonem w drugiej dłoni. W ostatnim momencie zreflektowałam się, żeby tej kupy podczas rozmowy jednak nie spuszczać w kanał.

Tak, tak, moi drodzy czytacze. Życie kobiety pracującej zdecydowanie nie jest usra…usłane różami

2 komentarze:

  1. Uśmiałam się jak dzika hiena :)))

    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi miło :) I pamiętaj, nie czytać mnie podczas posiłków :)

    OdpowiedzUsuń