środa, 21 września 2011

Moja masakra tarnikiem mechanicznym

Mam nieodparte wrażenie że wszystko robię krzywo. Tam bym poprawiła i tu. Powinnam przychodzić do stajni z laptopem i na bieżąco zgrywać zdjęcia i na ich podstawie werkować. Dobrze, lecimy z koksem.

Ciemna po robocie, jasna przed.


Ciemna (przez lata cierpiała na niedobór łuczka, to jej pierdyknęłam taki łuczek że ho ho). Brakuje nam podeszwy z przodu, ale to już nie moja wina.


Ciemna, sprawdzałam co to za twory przed ścianą wsporową. Nietrwałe, odkruszyły się, nie chciało mi się dalej odkruszać, same odpadną. Za to po drugiej stronie mam rów przystrzałkowy dwa razy głębszy niż naprzeciwko. Wygląda jak dziura po ropie, albo kopalnia odkrywkowa...


Ciemna zrobiona, jasna jeszcze nie


Obie zrobione


Biała skośna, znów zaszalałam z łuczkiem


Biała skośna od tylca, po robocie


Moja zabawa w ortopedę kopyt, czyli rzeczona masakra nożem i tarnikiem. Zdjęłam z wysokości dobre 5 mm ściany z podeszwą (dobrze, podeszwy mniej, ok 2 mm). Punkt brakeover mamy w tej nodze przesunięty na godzinę 10-11.


Znalazłam drugą ścianę wsporową (pierwszą znalazłam tydzień temu). Już się bałam że zostały nieodwracalnie amputowane. Co ciekawe zewnętrzna ściana prawie w ogóle nie odrasta. I wyrżnęłam nożem trochę podeszwy. Bez wyrżnięcia kobyle wyraźnie przeszkadzała.


A na koniec panorama przeszczepów.

2 komentarze:

  1. Co to za opatrunek na pęcinie? Coś się przyplątało pozakopytowego?

    Nie wygląda tak źle, i strzałki się poprawiają, widać, że Twoja batalia przynosi efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, problem ze ścięgnem. Zalecenie - grzanie na noc. A ponieważ przyjechałam wieczorem miała grzanie na noc już założone (podkładka plus owijka).

    OdpowiedzUsuń