niedziela, 6 listopada 2011

hardcore

Werkowałam dzisiaj żywe kopyto kursowe. Było wszystko. Zagrzybiona strzałka, ściany poprzerastane o dobre 10 cm. Syf kiła i mogiła. Do tego kopyto było przymocowane do bardzo żywego konia. Grubego niemiłosiernie. Kobyła nie podaje nóg. No nic dwóch chłopa ja trzymało, 3 obcinał cęgami ściany (ja nie dałam rady tego odciąć). Pan rolnik, 80 lat na liczniku, się trochę obraził bo kazałam konia odchudzić i nauczyć trzymać nogi.



Hardcore był, bo obcinało się po trochę pomiędzy odsadzaniem się kobyły. Na razie udało mi się zrobić prawy przód. I troszkę lewego. Przestałam kiedy koń się uspokoił.

Za tylne nogi się nie biorę dopóki diablica wcielona o dźwięcznym imieniu Gertruda nie nauczy się ich podawać. Lubię swoje zęby ;)

Lubię tez swój aparat, więc zdjęć żywego kursowego kopyta nie będzie.

Zdjęcia porównawcze spokojnego tuptusia - Andaluzji. Zmiany na przestrzeni półtora miesiąca mniej więcej. Po lewej stronie stan aktualny.

... i lewy przód

2 komentarze:

  1. Pani! Czapki z głów za Andi! A co do grubaski, to - może trzeba było spróbować brzeszczotem, z kopytkiem na glebie :) u mnie zadziałało. I jeszcze pocieszenie: z zadami wbrew moim przypuszczeniom było ŁATWIEJ niż z przodami. Nie daj się zabić i pozbawić uśmiechu!

    Aha, jeszcze hint: dobrze i rozsądnie dozowane mikrokawałeczki marchewki działają cuda. No i pamiętaj, że Trudzię pewnie bolą te kończyny. U Lejdi Bi było z każdym razem lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie dało rady zrobić jej czegoś w kopycie kiedy kopyto stało na ziemi. Ale z marchewką niezły patent. Jutro się okaże.

    A co do Andi - czarne kopyto jest proste. To krzywe mnie męczy i dręczy. Jak tu uciąć żeby nie obciążyć stawów ale żeby się zbalansowało. wymyśliłam że może ten zewnętrzny kąt wsporowy nie puszcza bo może ta cześć nie pracuje?

    OdpowiedzUsuń