sobota, 6 października 2012

Nadwaga, otyłość, nienawiść



Na widok człowieka z nadwagą zaczynają się cisnąć nam na usta rzeczy, których nie wypowiedzielibyśmy w towarzystwie. A przynajmniej nie na trzeźwo. Kobieta o rozmiarze większym niż 42, to zgroza i obraza naszej efemerycznej natury. A ja się pytam - dlaczemu???

Skąd tyle w nas emocji odczuwanych na widok, czy nawet na myśl o ludziach, których już nie uda się nazwać szczupłymi?. Czemu to nas tak strasznie obchodzi? Przecież nie emocjonujemy się w takim samym stopniu osobami niskimi, wysokimi, czy w widoczny sposób odbiegającymi od wąsko pojętych standardów.
Może dzieje się tak, ponieważ większość osób jest bardzo zainteresowana swoją wagą i wyglądem. Aż za bardzo. Skupiamy się na sobie i na swoim wyglądzie i ten oto prawdziwy (dla nas) problem wyłazi podstępnie na pierwszy plan naszej egzystencji. Już nie zauważamy w ludziach ich uśmiechów, pogody ducha, dobroci. Widzimy ich CIAŁO. A jeśli nie mieści się ono w akceptowalnych przez nas wymiarach (zazwyczaj jest za grube) automatycznie przypominamy sobie o naszym kompleksie. Taka, nieukrywająca się w jaskini, osoba z nadwagą zaczyna nas drażnić. Przypomina nam jak mało doskonali (w naszych oczach) jesteśmy. Jak można tak nas dręczyć???
A już najgorzej jest, kiedy taki grubas śmiało i z radością oświadcza że kocha jeść, śpi nago w jedwabnej pościeli i uwielbia swoje ciało. O… to dopiero płachta czerwona niczym krew, na byka. Buchamy parą i sapiąc spazmatycznie zaczynamy internetowym dyszkancikiem wrzeszczeć, że przecież cukrzyca, kręgosłup i serce. I że my, bynajmniej i całkiem jak Jolasia z Kiepskich, nie będziemy płacić za te tłuste dni spędzone w szpitalnym łóżku. Bo jak to może być, że my, wzór cnót wszelakich, dbamy o siebie, żyjemy  na listku sałaty dla akceptacji innych podobnych nam sałatożerców, a taki grubas z radością oświadcza, że sens jego życia jest inny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz