poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Jak szybko biegać? Czyli o tętnie :)

Witam,
dla wszystkich, którzy nie wiedzą jak szybko biegać polecam szuranie z pulsometrem. Postanowiłam pójść za radą małża i założyłam na siebie ściskający pasek pulsometru.

Ale do rzeczy:

1. Wyliczamy Hr max z tego wzoru (podobno najbardziej miarodajny, bo najlepiej to jednak sobie to Hr max zmierzyć i... nie zginąć)

Wzór S. Edwards - zmodyfikowany kobiety
HRmax = 220 - (0,5*wiek) - (0,11*waga)

HRmaxMalkontentki = 220 - 16,5 - 6,68 = 197

2. Ok, znamy już nasze maksymalne tętno. Teraz wklejamy tą wartość do kalkulatora ze strony bieganie.pl

W moim malkontenckim przypadku tabelka wygląda następująco:
Moje średnie tętno na ostatnim bieganiu (tym z pulsometrem) wyniosło 84%. Czyli jeśli kolano pozwoli to z taką prędkością dałabym radę przeszurać półmaraton. Na razie dałam radę przeszurać ćwierćmaraton ;)

Dla wszystkich chcących schudnąć. Tłuszcz najefektywniej spalamy podczas zakresu tętna 60%-70%. Ale to nie znaczy że spalamy wtedy najwięcej kalorii. Przy tętnie w okolicy 65% stosunek spalania tłuszczu i glikogenu jest największy dla tłuszczu. Kiedy biegamy szybciej spalimy więcej glikogenu. Więcej tłuszczu też, ale stosunek spalanych materiałów przesunie się w stronę większego zużycia glikogenu.
Taki zakres tempa jest też bardzo komfortowy. W skrócie - nie wypluwamy sobie płuc a serce nie próbuje wydostać się z nas przez przełyk.

sobota, 27 kwietnia 2013

Jakiś postęp biegowy, no w końcu

W końcu na 10 km zeszłam ze średnim tempem w ruchu do 7.30 min/km
Zwykle było to ok 8.20 min/km
Czyli poprawiłam swój czas o jakieś 8 minut na dyszkę. Fajnie. Jednak czwartkowe interwały dają radę. Chociaż ich szczerze i z całego serca nienawidzę.
W czwartki biegam 400 metrów w czasie 2.20 potem spacer i znów 400 metrów. I tak co tydzień więcej. Tętno mi skacze na samą myśl ;) Długie przebieżki weekendowe to sama przyjemność.

Dopada mnie więc dysonans biegowy. Długie i wolne przebieżki - kocham to jak Amerykanie mc Donalda. 400 i związanych z nimi atrakcjami - nie cierpię. Wracam do czasów szkolnego wuefu.

Teraz rozumiem jak idiotycznie ten przedmiot jest nauczany.  Ja niestety nie trafiłam na rozsądnego wuefistę, który wyjaśniłby dzieciakom co i jak z tym bieganiem. Tylko kilka razy do roku sprawdziany szybkościowe. Żadnego wytłumaczenia, jak zacząć, jak biegać, ile, itp.
Dla takiego kanapowego ziemniaka jak ja, to była droga przez mękę. Raz po 300 metrach się złożyłam i nie wstałam. Normalnie sadyzm.

Kolejnym ważnym problemem jest bielizna do biegania. Będąc młodym dziewczęciem, wuef spędzałam z własnym biustem w objęciach. Dokładając do tego widownię złożoną z młodzieży i tonę kompleksów, nic dziwnego że bieganie wówczas kojarzyło mi się jednoznacznie z bólem i upokorzeniem. Kurcze. Tyle zmarnowanych lat.

Drodzy wuefiści. Apeluję. Nie idźcie tą drogą!

piątek, 26 kwietnia 2013

Bez bielizny korygującej się nie obejdzie

Oddałabym wiele za sekret jaką bieliznę korygującą noszą panie Grycan.

Ja ubrana w zwykłe gacie i stanik przypominam sflaczałą piłkę, na którą ktoś nadepnął. W niektórych miejscach za dużo, w niektórych za mało i sflaczałe.
Pozytyw jeden - fajnie mi spadły motylki na rękach. Wiecie, te wiszące na ramionach od spodu fałdy (u mnie niczym u polatuchy).

A ja chcę seksi krągłości bez efektu nadpsutego melona.


I jeszcze tutaj efekt o jaki mi chodzi. To kto wie jaka to bielizna?


czwartek, 25 kwietnia 2013

Zeltiq - podsumowanie po 12 tygodniach wewnętrzna strona ud

Po 12 tygodniach od przeprowadzenia zabiegu czas na podsumowania.

Poza zabiegiem:
- starałam się trzymać dietę schudnięcie z 66 kg do 62 kg
- starałam się troszkę biegać (przeszurane 70 km)
- piłam ponad 1,5 litra płynów (czasem do 3 litrów)

Efekt:
- ubytek centymetrów w największym obwodzie ud z 63 cm do 58 cm
- widać miejsce przeprowadzenie zabiegu (zaznaczyłam elipsami)
- uda nadal się obcierają, ale zdecydowanie na mniejszej powierzchni

Podsumowanie:
- dobry sposób na eliminację tkanki tłuszczowej, którą trudno tracić
- w moim przypadku pewnie trzeba powtórzyć zabieg (ale spróbuję teraz powalczyć sportem i nadal dietą)
- dobry sposób na rzeźbienie sylwetki
- zabieg niebolesny
- niestety dość drogi (myślę że jeśli załapiemy się na promocję to warto)




poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wiosna, nowe nadzieje, nowe wpisy...

Nie będę taka, będę więcej pisać.
Na razie przeprowadziłam rozruch bieganiowy. Bo chociaż w styczniu szło mi fajnie, to w lutym i marcu - źle. Obraziłam się na brak wiosny i wytrwałam w tym fochu przez 8 tygodni. Skrycie zajadając się papryką (w tym okresie jest według mnie najlepsza).

Przedwczoraj zgrywałam dane z garminka i on mi zeznał że 200 km przekroczyłam. Z dniem dzisiejszym to nawet ok 230 już będzie. I oby tak dalej.

Tak więc wracam do biegania. W tym roku liczę na lepsze czasy. Małż mówi, że mogę biegać szybciej i że mam blokadę w głowie. Może i tak. Na razie 7 min/km to jest wielkie szczęście i euforia.

Dodatkowo wzmacniam mięśnie brzucha. mam wspaniałego trenera.

Dziś przeglądałam szafę i z ciekawości przymierzyłam sukienkę, którą dostałam od Ireny. Ze smutkiem stwierdzam że najwięcej ubyło mi w biuście. Ech, gorzki losie gruszki... Za to Bu się cieszy swoimi zębami (co 2 wystąp).

Ale co tam :) Oby już ciepło było, bo oszaleć można z ta zimą.
Wiosennie pozdrawiam! W locie ;)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wiosna reaktywacja! Mleczko kokosowe

Żeby nie być gołosłowną zdjęcie z dzisiejszego spaceru. A nawet dwa zdjęcia.

A tak poza tym to jutro spróbuję wykonać mleczko kokosowe. Przepis wygląda tak:

Mleczko kokosowe wykonane własnymi ręcoma
  1. 50 g płatków kokosowych (u mnie bio)
  2. 500 ml przegotowanej wody
odstawiam na ok 20 godzin
po tym czasie wszystko miksuję
odcedzam przez drobne sito (ew pieluszkę tetrową)
uzyskane mleko odstawiam do lodówki (może być użyte do kawy, do zup, do napojów). Postoi ok 2 dni.