wtorek, 28 maja 2013

18 dni diety warzywno owocowej

Witam chłodno, nawet ozięble. Dziś rano termometr wyznał, że 4 stopnie są.
W piątek jedziemy do Polski - małż będzie starował w ćwiartce Ironmena. Bardzo, bardzo jestem z niego dumna i mocno trzymam kciuki! Wy też trzymajcie!

Dieta mija bezstresowo. Samopoczucie bez zmian - dobre. Wczoraj wrzuciłam na ruszt:
Kubeł białej herbaty x 2
Grapefruit
Sałatka z cukinii, papryki, kiszonego ogórka, pory, pomidorów, doprawiona octem jabłkowym
Duszona pora z cukinią
Zupa ogórkowa (3 marchewki, pół pasternaku, kalarepka, seler naciowy, mały por, ogórki kwaszone plus zalewa)
Jabłko małe x 2

Pewnie wspominałam, ale postanowiłam wrócić na ścieżkę lakto-ovo-wegetariańską. W zamierzchłych czasach spodobała mi się idea niejedzenia mięsa. Niestety mój wegetarianizm to było jedzenie obiadków mamusinych (zawsze są wspaniałe) bez produktów zwierzęcych. Czyli np. ziemniaki i mizeria. O odpowiednim zbilansowaniu posiłków nie miałam co marzyć. Nic dziwnego, że szybko opadłam z sił i się zniechęciłam.

Ale do rzeczy. W związku ze zmianą diety zakupowo poszłam na całość. Na pierwszy rzut poszła kiełkownica oraz nasiona do kiełkowania (strączkowe, brokuł, rzodkiew, zboża).
Do tego pięć toreb kaszy gryczanej surowej, pięć torebek kaszy jaglanej, mąka sojowa mała (non GMO), mąka kokosowa, makaron shirataki, olej z wiesiołka, omega 3 roślinne, spirulina… Ech będzie maksymalnie zdrowo. Bo zdrowo umiarkowanie to już jest.

Pogoda nie dopisuje, wyrwałam się na bieganie pomiędzy opadami deszczu. Postanowiłam zobaczyć niewidzianą dzielnicę miasteczka, a potem dobiec do lasu i wrócić (ok 10 km planowane). I wiecie co. Zgubiłam się. Musiałam pytać autochtonów gdzie jest moje miasteczko. A oni robili wielkie oczy. I mówili. "Pani kochana, toć to hen, hen daleko! Za górami i za lasami. A po drodze żyją smoki". W końcu mi się udało dotrzeć do znajomej okolicy. W międzyczasie dopadł mnie deszcz. Trochę sponiewierał wiatr. I chciał rozjechać koń.
Przeszurałam 14 km, 2 km przeszłam. Wróciłam do domu szczęśliwa i wlazłam do wanny.
Brakuje mi tylko jakichś 6 km do okrągłej 300.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz