sobota, 1 czerwca 2013

22 Dni diety warzywno owocowej



Zerwaliśmy się bladym świtem o 9 rano. Na królewskim miejscu w aucie spoczął rower, z brzegu przycupnął obłożony torbami mały Bu. Mnie przypadło miejsce obok kierowcy. O 11 udało nam się wystartować i z szaleństwem w oczach męża, udaliśmy się w stronę Sierakowa.


Czemu z szaleństwem? Otóż już w niedzielę mój małżonek zrobi ćwiarteczkę
Zakwaterowaliśmy się w ośrodku należącym do stada ogierów i udaliśmy się na zwiedzanie okolicznych sklepów spożywczych.
Pani ekspedientka pewnie pomyślała że ma do czynienie z ciężarną, bo na nasze zakupy składały się głównie makarony i kiszone polskie ogórasy. Do nich pecjalnie zażyczyłam sobie dużo sosu, patrząc pożądliwie na deficytowy w Verden towar. Bu dostał soczek i arbuza.
Po zakupach poszliśmy zobaczyć teren zawodów i coś przekąsić. Chłopaki zjadły filet z kury z grilla z frytkami, ja topiłam ślinę w mineralnej gazowanej z cytryną.

Moje dzisiejsze menu nie jest raczej wzorcowe.
Rozpoczęłam dzień od małego kiwi, potem dwie zielone herbaty i sałatka bez sosu w mcDonald (jak widać da się coś zjeść w mak kwaczu będąc na diecie). Potem długo, długo nic. Potem jabłko, następnie uczta ogórasowa. Na kolację kalarepa, 5 młodych marchewek, miseczka arbuza (ten kontrowersyjny składnik) i jabłko.

1 komentarz: