sobota, 6 lipca 2013

Kolejne wyzwania - wywrotki

Będąc w ojczyźnie robiliśmy zakupy w dużym sklepie sportowym. Małż, ja i Bu szliśmy skrajną alejką, aby jak największym łukiem obejść rowery. Niespodzianka! Na zakręcie Iwo pokazał brudnym paluchem i zakomunikował - "Chcę wywrotki."
Miał chłopak szczęście, rolki dało się upchnąć w bagażniku. I problem zakupu rowerka się rozwiązał.

Dziś nastał ten dzień. Malkontentka wystąpiła na ochotnika i przywdziała zbroję. Oraz wywrotki. Trzy razy miałam te diabelskie wynalazki na nogach. W tym dwa razy długo i mozolnie leczyłam obtłuczenia kości ogonowej. Na szczęście dziś obyło się bez wypadków. Jak na razie nikt się nie zniechęcił. Może do końca sezonu oswoimy buty z kółeczkami na tyle, że pojedziemy całą trójką na wywrotkową wycieczkę.

Zakładamy rynsztunek bojowy.

Bu daje radę.

Ja chyba też.

Grunt to znaleźć równowagę i nie dać się pokonać podstępnej drodze, która tylko czyha, żeby napaść biedną Malkontentkę.

I TY możesz zostać wywrotkowcem!


PS. Dziś jeszcze 7 km szurania po lasku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz