sobota, 26 października 2013

Dlaczego nie zostałam znaną blogerką modową?

Ba, nie zostałam nawet nieznaną blogerką modową! Pewnie dlatego, że pisać zaczęłam chaotycznie i z przypadku. To co tu się znajduje przypomina stary, poczciwy sklep wielobranżowy rodem z PRL. Jest trochę szarego mydła, ocet, papierosy i mięso spod lady. Wszystko przykurzone i przaśne.

Nie spotykam się też z nikim, kogo życie byłoby ekscytujące. Nikt nikogo nie zdradza, nikt nie ma dziwacznej pasji i nawet oklepanego romansu. Zmyślanie historii zawsze mnie przerastało, więc nawet nie próbuję. Więc o czym tu pisać? Jak ogarnąć dziecię w przedszkolu? Nuudaaaa... O, albo o tym, co kupiłam na obiad. Może jakbym mieszkała w jakimś fantastycznie ekscytującym miejscu typu głęboka Azja, to relacja z zakupów spożywczych mogłaby być interesująca. A tak. Nuudaaa...

No właśnie, jestem nudnawą osóbką po 30. Moje próby ubrania się z fantazją sugerują raczej kryzys pralniczy. "Tak, tak, masz rację, zielona kraciasta bluza trochę gryzie się z agresywnie fioletowymi rurkami. Ale wiesz, dziecko mnie oblało zupą. No i nałożyłam na siebie to co miałam." Biedny Bu, chyba ludzie myślą że ma problem z koordynacją wzrokowo-ruchową.

Ostatnio założyłam na siebie długą wełnianą spódnicę, wełniany sweterek, na to zarzuciłam apaszkę korespondującą ze spódnicą. I morski płaszczyk (pasujący do wszystkiego co miałam na sobie). Było ciepło. Zdjęłam płaszczyk, chustę zarzuciłam na ramiona. Spotkałam znajomą. Powiedziała że jestem taka oryginalna i mam artystyczną duszę. Czytaj: wyglądasz dziś jak Cyganka. I to by było na tyle. Bez płaszczyka wszystko się rypło.

Porzucam więc, brutalnie zgniecione w zarodku, zapędy bycia nieznaną blogerką modową. Nie oszukujmy się. Malkontentka nie ma fantazji i polotu. Wiele lat ubierania się praktycznego i kilka lat walki z wiatrakami mojej teściowej (która ubrać się pięknie zawsze potrafi) bym ubierała się kobieco, zaowocowało konsensusem. Znaczy ubieram się praktycznie, wygodnie, w miarę potrafię łączyć kolory. Ale fantazji nie mam za grosz. Nuudaaa...

Za oknem przepiękna jesień. Dziś zdjęcia mnie w stylizacji bez fantazji na tle owej jesieni. Buziaki!

Acha, jak modowo to modowo:
Sweterek second hand, pasek również. Rajty z H&M. Buty sprzed 8 lat marki no name. Torebka z allegro, od oszusta, który napisał w opisie aukcji że to skóra naturalna. A to plastik fantastik. Makijaż. Tusz do rzęs przedłużający - Inglot oraz na buzi SKIN79 BB z glutem ze ślimaka.










6 komentarzy:

  1. A mnie się bardzo ten zestaw podoba :) Uważam, że ładnie w nim wyglądasz i w ogóle jesteś śliczna :) I z powodzeniem mogłabyś być blogerką modową. Nie wiem, czy znaną, bo nie wiem, kiedy jest się znaną, a kiedy nie :)

    Ja też mam problem z tym, co pisać. Chcę pokazywać ubrania, a brak komentarza wydaje mi się dziwny. I piszę jakieś pierdoły. Kiedyś wysilałam się na więcej ale nikt tego nie czytał :D Więc dałam sobie spokój :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Na Ciebie zawszę mogę liczyć. A czyta Ciebie naprawdę sporo osób!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Ty jesteś fajna, właśnie przez tę szczerość, swobodę, bez spiny i parcia na szkło. Natknęłam się tu przypadkiem i będę odwiedzać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę się napatrzeć na zdjęcia, jesteś piękną kobietą:) aż nie mogę uwierzyć, że ten makijaż to tylko bb cream i tusz! naprawdę zbędne są Ci wszystkie inne kosmetyki kolorowe, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zasługa aury, kosmetyku i fotografa. Na razie obywam się bez kolorówki (i dobrze, bo moje próby malowania, wołają o pomstę do nieba).

      Usuń